Razem mieszkacie od kilku lat. Spłacacie kredyt, wyjeżdżacie na wakacje, odwiedzacie najbliższych. Wspólnie spędzacie święta, a rozstanie na kilka tygodni jest dla was na tyle dotkliwe, że od razu orientujecie się, że tak naprawdę nie moglibyście żyć oddzielnie. Nie formalizujecie swojego związku, a kiedy znajomi pytają was, kim dla siebie jesteście, zdezorientowani szukacie zamienników dla słów "mąż" lub "żona", bo na hasło "konkubenci" dostajecie gęsiej skórki. Mimo że sądzicie inaczej, w świetle prawa nie łączy was tak naprawdę nic. Dla społeczeństwa wciąż jesteście przezroczyści. Kiedy podczas jednego z towarzyskich spotkań, na którym w przeważającej większości obecni byli 20- i 30-kilkulatkowie żyjący w niesformalizowanych związkach, zapytałem, z czym kojarzy im się słowo "konkubent", uzyskałem skrajnie różne odpowiedzi. Głównie wskazywano na pejoratywne zabarwienie i archaiczność tego określenia. "Z inkubatorem" – zauważył rozbawiony Przemek, student z Warszawy. "Nie znam takiego słowa" – dodała jego dziewczyna, Basia. Skąd biorą się takie reakcje? – Trudno teraz znaleźć w języku polskim słowo, które w sposób elegancki określałoby nieformalny związek. "Konkubinat" źle się kojarzy, "partnerzy" istnieją raczej w biznesie, bycie "chłopakiem"/ "dziewczyną" nie każdemu przystoi, a "narzeczony"/ "narzeczona" w końcu powinni stać się "mężem"/ "żoną" – mówi Monika Błaszczak, psycholog. Nieprzystawalność tego słowa do naszej rzeczywistość sprawia, że osoby żyjące w niesformalizowanych związkach, szukają stosownych zamienników. Ale nie tylko nomenklatura staje się dla młodych par problemem. Co jeszcze? Postanowiliśmy sprawdzić, jak żyją nowocześni polscy konkubenci. Małżeństwo – co to zmienia? – Lubię mieć chłopaka, lubię nazywać się czyjąś dziewczyną. Lubię też myśleć o nas jako o friends with benefits – tym benefitem jest miłość – mówi Karolina, dziennikarka z Poznania, która jest konkubiną od czterech lat. Słowo "konkubent" kojarzy jej się z językiem publicystyki i polityki, nie zaś z życiem osobistym. – Wciąż jest silnie zabarwione negatywnie – jako związek odmienny od "przyzwoitego" małżeństwa. Być może na zasadzie subwersji, można je odzyskać dla siebie, tak jak kiedyś ruch LGBT przejął słowo queer i zmienił jego wektor na pozytywny? A być może należałoby z niego zrezygnować i znaleźć mniej "umoczony" odpowiednik – dodaje. Kiedy pytam Karolinę o to, czy myśli o sformalizowaniu związku, obrusza się: – Już samo "formalizować" mnie przeraża – mówi, bo nie chce rezygnować z wolnością, jaką daje jej taki układ. Dlaczego? Ponieważ ślub tak naprawdę niczego by w życiu Karoliny nie zmienił. Małżeństwo dawno przestało być gwarancją trwałości relacji, a truizmy zapewniające o zaletach "grobowej deski", nikogo już nie przekonują. Można być, zdaniem Karoliny, szczęśliwym w każdej formie związku i w każdej też przestać się kochać. Papier jest w pewnym sensie zabezpieczeniem, ale gdy okazuje się, że to jedyne, co łączy kochających się niegdyś ludzi, zostajemy schwytani w pułapkę formalności i z czułych kochanków zamieniamy się we wrogów. – Cudze małżeństwa mnie szczerze cieszą i szczerze, nawet kościelnym, życzę trwania aż do złotych godów. Oczywiście, mam słabość do komedii romantycznych, które z upodobaniem przywołują obraz panny młodej idącej do ołtarza, zaręczyn, wesela, tej całej kiczowatej mistyki i wiary w moc przypieczętowania odpowiednio hucznie wiary, że "to ten jedyny". Cieszę się więc na wieczór panieński mojej przyjaciółki i wyobrażam sobie siebie w ślubnej kiecce, ale i jedno i drugie wciąż pozostaje dla mnie abstrakcją. Przyjemną, nawet ekscytującą, bardzo mi potrzebną, ale właśnie abstrakcją, fantazją. W innej roli nie myślę o małżeństwie. A poza tym – powiedziałam przecież tylko o ślubie, prawda? To też wiele mówi o moim stosunku do tej instytucji – opowiada. Podobnie myślą Malwina i Krzysiek – konkubenci z trzyletnim stażem. Nie boją się mówić o sobie w ten sposób, bo bardzo chcieliby, żeby odczarować to słowo, które kojarzy się nie ze szczęśliwym związkiem, ale patologią. Decyzję o wspólnym zamieszkaniu podjęli błyskawicznie, zaledwie po dwóch miesiącach od pierwszych deklaracji potwierdzających chęć tworzenia związku. – Nie czujemy takiej potrzeby, nie mamy wrażenia, że małżeństwo mogłoby cokolwiek zmienić. W dodatku wiemy, że gdybyśmy się na to zdecydowali, zaczęłyby się naciski ze strony rodziców i prośby o dziecko czy ślub kościelny – mówi Krzysiek, który wolałby, żeby wszystko toczyło się wedle wymyślonego przez niego i Malwinę scenariusza, a nie tego, który zaplanują rodzice. Na bakier Fiskus i ZUS nie uznaje konkubinatu. Osoby decydujące się na taki układ, nie dziedziczą po sobie, rozliczają się oddzielnie, a sprawy pochówku czy ewentualnych próbach dowiedzenia się o perypetiach zdrowotnych partnera (za ujawnienie informacji grożą lekarzowi aż 3 lata więzienia) załatwiają dzięki uprzejmości rodziny konkubenta czy wyrozumiałości uprawnionych do tego instytucji. Ustawa o związkach partnerskich, którą rząd chciał wprowadzić w życie, wciąż czeka na pozytywne rozpatrzenie. Jej projekt nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, pewnie dlatego, że dopatrywano się w nim chęci przeforsowania ułatwień dla par homoseksualnych, których prawa wciąż są w Polsce marginalizowane. Szkoda, że skutki tych decyzji dotknęły także konkubentów. – To wymóg cywilizacyjny, coraz więcej ludzi nie chce formalizować swojego związku, a jednak chce żyć razem ze swoim partnerem "legalnie", mieć pewność, że w przypadku jakiegoś wypadku, będzie mieć prawo kontaktu – mówi Malwina. Karolina uważa, że dobrą alternatywą byłby dostępny dla wszystkich cywilny związek małżeński. Wtedy proces rozwodowy okazałby się mniej bolesny, a zaślubiny nie tak bardzo konturowe, jak teraz. Łatwiej zdradzać? Nie sądzę Amerykańscy psychologowie zauważają, że osoby decydujące się na zamieszkanie przed ślubem i niesformalizowany związek dłuższy niż 6 miesięcy, trudniej wchodzą w relacje małżeńskie. Wyniki tych badań są argumentem dla przeciwników, którzy starają się dowieść, że konkubinat jest dużo wygodniejszą formą dla tych partnerów, którzy mają liberalny stosunek do wierności. – Bzdura. Nie zdradziłam swojego partnera ani razu, podczas gdy mąż mojej przyjaciółki, świętoszek pod krawatem i z teczuszką, kiedy tylko wyjeżdża w delegację, zastanawia się, którą z kobiet mógłby poderwać i zaciągnąć do łóżka. Przysięga małżeńska nie ma wpływu na to, czy w pełni możemy zaufać drugiej osobie – mówi Izabela, anglistka z Warszawy, od trzech lat związana z Szymonem. – Mam wrażenie, że w Polsce konkubent kojarzy się nie z nowoczesnym człowiekiem, który trzeźwo ocenia swoją sytuację, ale z mieszkańcami meliny na Pradze. Gdzie patologia goni patologię, a kurator pojawia się w częściej niż świeże bułki na śniadanie. My chyba nie mamy nic wspólnego z takim wizerunkiem – dodaje. Rzeczywiście, obserwując, jak żyją Izabela i Szymon, trudno w to uwierzyć. Piękne, ponad stumetrowe mieszkanie na warszawskiej Saskiej Kępie, świetna praca. Większość sprzętów i samochód – na kredyt. - Na szczęście długi mamy wspólne – żartują. Malwina i Krzysiek testują swój konkubinat w sytuacjach kryzysowych. – Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Małżeństwo nie chroni przed zdradą czy awanturami – mówi Krzysiek. Na forach internetowych toczą się dyskusje na temat tego, czy łatwiej zerwać z konkubentem, czy rozwieść się z mężem lub żoną. "Konkubinat to dla mnie korzyść. Jak się rozstaniemy, to spakuję swoje manatki i będę wolną kobietą. Nie zamierzam włóczyć się po sądach, prać brudów przed obcymi i kombinować, jak dostać rozwód. Wolny związek poza tymi zaletami uczy kompromisów i tego, jak być razem" – pisze jedna z użytkowniczek. Konkubinat jest spontaniczny, mało wiążący, trudno powiedzieć, kiedy się zaczyna, a kiedy kończy. – Moja matka pewnie by powiedziała, że w konkubinacie można żyć, dopóki się dziecko nie urodzi, bo dla takiego malucha konkubinat rodziców to problem, choć moim zdaniem w tym szczęśliwym stanie bezmałżeńskim można pozostawać cały czas. Ale przy okazji działać i starać się, żeby został on uznany za równy małżeństwu w tym sensie, że para małżeńska i konkubencka są tak samo godne szacunku, przywilejów i zrozumienia ze strony państwa – mówi Karolina. Mimo nieprzychylnego podejścia części społeczeństwa do liberalnego traktowania małżeństwa, coraz więcej osób uważa, że brak sformalizowania związku przed Bogiem lub urzędnikiem stanu cywilnego jest wygodniejszym wariantem życia we dwoje.
Przecie facet nie mgby mwi mi tych wszystkich miych rzeczy, ktre od niego syszaam, zabiera mnie na superimprezy, na ktre z nim chodziam, i przedstawia swoim fajnym przyjacioom, a potem tak po prostu nagle zmieni zdanie. Ludzie nie mog absolutnie, ale to absolutnie kogo lubi jednego dnia, a drugiego obudzi si i ju 122 nie chcie by z t osob.Policja, obdukcja, sąd, ograniczenie praw rodzicielskich i niech płaci bydlak alimenty. Jeżeli Cię uderzył i kopnął i szkodzi dzieciom, to jest tylko Twoim żywicielem, nikim więcej, bo sam fakt bycia dawcą biologicznego materiału, nie czyni go Ojcem Twoich dzieci, ale ciężko to wielu ludziom zrozumieć, zwłaszcza wierzącym, bo niby co Bóg złączył, to człowiek niech nie rozdziela - eh to tragifarsa, kompletnie nie spójna z realiami psychologi, z realizmem życia. To nie jest mężczyzna, tylko jakiś podgatunek. Chętnie takiego bym nauczył empatii. Najpierw solidny oklep, potem bym poudawał, że Go zaliczę, jeśli wiesz co mam na myśli... ale to już tak na marginesie, bo do takiego typa kulturalnie się już nie da przemówić. Przepraszam. Trzymaj się mocno, nie daj się bydlakowi i działaj, bo też o zdrowie psychiczne Twoich dzieci chodzi, a Ty masz oddychać pełną piersią, wtedy dzieci będą zdrowe i szczęśliwe.
Jedną z bardziej popularnych jest propozycja H. Alexander, zdaniem której żałoba przebiega w 5 fazach: 1. szok, 2. poszukiwanie, 3. gniew i uraza, 4. depresja, 5. postanowienie. Jak się okazuje, etapy po zdradzie przeżywamy bardzo podobnie. Omawiamy je kolejno z naszą ekspertką. Etap 1.Zarchiwizowany Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. Polecane posty Gość gość Witam. Piszę na tym forum bo opadam z sił już totalnie. Po latach wyzwisk ,poniżeń i pobiciu uciekłam od męża. Założyłam niebieską kartę i złozyłam doniesienie o znęcaniu się. Teraz mąż w dalszym ciągu ciągle wmawia mi ze kogoś mam, każdy brak zasięgu w moim telefonie kończy się dręczeniem że rozmawiam z tamtym itd dzisiaj zadzwoniła do mnie znajoma męża z informacją że mąż chce mnie śledzić. Wydzwania natrętnie i wmawia mi że jestem zwykłą kurwą. A wszystko tylko przez to że kiedyś kolega sobie zażartował z niego. Proszę jeśli jest ktoś kto przechodził przez to niech mi coś doradzi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Z jakim "tamtym"? Coś krecisz Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość "Tamtego" w ogóle nie ma. Mąż go sobie wymyślił. Tzn kolega sobie raz z niego głupio zażartował że może kogoś mam i mąż sobie całego greya napisał Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Idz na policje,nagrywaj rozmowy,zostaw sms. Ja wyjechalam 600km od domu od takiego wariata,musisz zalozyc sprawe o nękanie,nie wiem w ogole na co czekasz Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Oj sory przeczytalam jeszcze raz ze zalozylas sprawe. To teraz wydzwaniaj na policje,masz niebieska karte to chodz do mopsu i dzielnicowego i wszystko opowiadaj,z czasem dostanie zakaz zblizania się. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość To alkoholik ? Jeżeli tak, to ma syndrom Otella. Do leczenia typa zgłoś. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Dziękuję za odpowiedź. Czyli rozumiem że uciekłaś? O nękanie też chyba założę mu sprawę. On chce mnie śledzić Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość A dlaczego nadal ma twoj numer telefonu? Powinnas byla zaczac od jego zmiany Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Zmień nr telefonu dobrze ci radzą, zgłaszaj takie rzeczy na policji to on dostanie zakaz zbliżania się do ciebie. Jeśli nie pomoże to wyprowadź się bo nie będziesz miała życia. Ale zrób to konsekwentnie a nie najpierw zmienisz numer a potem napiszesz mu tylko krótkiego smsa jak się steaknisz Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gośćSylwia s Ja przez to przechodziłam ale mąż nie wmawia mi zdrady tylko usilnie chciałby w coś mnie wrobić żeby się ode mnie uwolnić ,wymyśla takie preteksty bo ma szmatę na boku i usilnie czegoś na mnie szuka żeby zwalić na mnie ,prawda jest taka że ja nie dam mu nigdy takiej satysfakcji bo nigdy nic na mnie nie lat liczył na to ze sama odejdę ,bił poniżał wyzywał ale ja nie pozwolę żeby jakaś szmata zajęła mój dom .Nie pójdę Chcę to niech sam idzie!! Nie pójdę mu na rękę!!i tez mnie to wykańcza bo ja jestem wierna a to on jest k****arz. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość właśnie jakim tamtym? i ta znajoma męża-coś mi tu śmierdzi. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość To może idź do psychiatry. On Ci jakoś pomoże. Polecam doktor Kołodziej-Kowalską. Ja do nie chodziłam i jestem bardzo zadowolona, serdecznie polecam terapię u niej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Popularne . 362 143 334 23 460 32 426 100